Drugie życie dla laptopa – test Transcend SSD370

Kupujesz notebooka, jest świetnie, przez jakiś czas działa to naprawdę super. Po przesiadce z peceta możliwe, że odczuwasz jakiś niedosyt, jednak stawiasz na mobilność, więc jesteś w stanie zrozumieć i wybaczyć pewne niedogodności. Po jakimś roku używania robi się gorzej, komputer zauważalnie zwolnił i już nawet skakanie po katalogach nie jest tak płynne.

W przypadku „zwykłych” użytkowników sytuacja najczęściej dojrzewa do tego, że proszą oni bardziej skomputeryzowanego znajomego o ogarnięcie sprzętu, czyli najprościej mówiąc przywrócenie początkowej wersji systemu, co na jakiś czas może i rozwiązuje problem.

Ci bardziej zaawansowani z kolei próbują działać coś na własną rękę. Zaglądamy w menedżera zadań, i – jeżeli korzystamy z Windows 8 i wyżej – widzimy, że coś niesamowicie wykorzystuje nam dysk. Użycie dysku 100%, wysokie użycie dysku – wpisując te i podobne hasła w Google wyskoczy nam mnóstwo wyników, gdzie użytkownicy poszukują rozwiązania swoich problemów.

Jeżeli system jest wolny od wirusów i innego szkodliwego oprogramowania, to moim zdaniem (i myślę, że nie tylko moim) winić należy stosowane w notebookach wolne dyski twarde, kręcące się z prędkością „jedynie” 5 400 obr/min. Nie wnikam w techniczne powody rezygnacji z dysków szybszych, wykonujących 7 200 obrotów w minutę, ale faktem jest, że stosowanie tego typu urządzeń jest już rzadkością.

Wzdychanie za tymi dyskami w dobie SSD wydaje mi się jednak nieco bezsensowne…

No to kup sobie dysk SSD

Muszę przyznać, że sam jako posiadacz laptopa stałem się ofiarą „zamulającego dysku”. Próbowałem mnóstwa rozwiązań, niektóre pomogły bardziej, niektóre mniej, ale to nadal nie było to co po zakupie. Głównie polegały na wyłączaniu różnych usług systemowych, które w jakimś stopniu wykorzystywały dysk. Najważniejszą ich zaletą było to, że były darmowe. Rozwiązanie jednak było zupełnie inne, o wiele prostsze: wystarczyło zamontować w komputerze dysk SSD.

Gdy otrzymałem propozycję testów dysku Transcend SSD370 nie było mowy o innej reakcji z mojej strony, niż szybka zgoda. W końcu SSD jeszcze nie testowałem, a przy okazji mógłbym sprawdzić, czy coś jeszcze z tego mojego komputera będzie.

Ostatnio z żalem odsyłałem monitor AOC, jednak jeszcze bardziej nie chciałem pozbywać się tego SSD. Mówiąc krótko: mój komputer zyskał drugie życie!

Opakowanie i wygląd

Dysk dotarł do mnie w typowym dla produktów Transcend opakowaniu. Niewielkich rozmiarów biało-czerwone pudełko, z którego od razu widać model i pojemność – w moim przypadku 128 GB.

Transcend SSD370

Na odwrocie mamy tabelkę z wypisanymi prędkościami odczytu i zapisu. Wszystko tam prezentuje się bardzo okazale, jednak drobnym druczkiem pod tym widnieje komentarz, że podane wartości dotyczą wersji 1 TB. Nie ładnie, szczególnie, że wersje o mniejszej pojemności znacząco odstają od pokazanych tam prędkości zapisu.

Transcend SSD370 1 Transcend SSD370 2 Transcend SSD370 3

Sam dysk, jak to dysk. Wielkiej finezji czy też innych designerskich popisów nie ma, bo i po co. Kawałek czarnego plastiku z naklejoną na górze naklejką z logo Transcend. Dobrze spasowane, nie sprawia wrażenia jakby miało się zaraz rozpaść, więc jest ok! Przy krawędziach rozmieszczono otwory montażowe, zarówno do zatoki 2,5-cala jak i do dołączonej do zestawu przejściówki na zatokę 5,25. W zestawie znalazły się też oczywiście śrubki, które można wykorzystać przy montażu.

Transcend SSD370 4

Testy

Testowany przeze mnie Transcend SSD370 dostępny jest w sześciu różnych wersjach pojemności: 32 GB, 64 GB, 128 GB, 256 GB, 512 GB i 1 TB. Wszystkie wersje poza stroną wizualną łączy także użyty kontroler. Na pudełku oraz na stronach producenta widnieje informacja, że jest to Transcend TS6500. Krótkie poszukiwania w sieci zdradzają jednak, że nie jest to autorska konstrukcja Transcenda tylko rebrandowany kontroler Silicon Motion SM2246EN. Myślę jednak, że nie jest to żaden powód, przez który należy skreślać ten sprzęt. Takie działanie jest przecież często spotykane w elektronice, a w tym przypadku spisuje się bardzo dobrze.

Poza zwykłym użytkowaniem i niesamowitej różnicy odczuwalnej za każdym razem po włączeniu komputera wypadałoby przetestować SSD także w kilku popularnych benchmarkach oraz sprawdzić jak radzi sobie z instalacją systemu, czy też z kopiowaniem plików z pendrive na dysk.

Instalacja systemu

Test, który od razu mogłem zrealizować, bowiem coś na ten dysk trzeba było wrzucić, żeby z niego korzystać 😉 Postawiłem na instalację systemu Windows 8.1. Czas mierzyłem od momentu rozpoczęcia właściwej instalacji, czyli po wybraniu partycji do całkowitego uruchomienia systemu.

Instalacja z pendrive + dysk SSD = świeży system w mniej niż 10 minut. Zabrakło kilku sekund do przekroczenia granicy 10 minut, ale trzeba przyznać, że od samego początku przesiadka na SSD zaczyna się świetnie!

Kopiowanie plików

Klasycznie już, test podzieliłem na kopiowanie mniejszych plików łącznie zajmujących 2 GB oraz jeden 3 GB plik. Rezultaty? Z pendrive USB 2.0 na dysk:

Wiele plików o wadze 2 GB: 2 minuty 30 sekund

Duży plik 3 GB: 2 minuty 53 sekundy

Testy syntetyczne

Pora na testy w popularnych programach. Zdecydowałem się na AS SSD Benchmark, CrystalDiskMark i HD Tune. Wyniki na zrzutach poniżej.

as-ssd-bench TS128GSSD370 24.04.2015 12-02-21 cdm-losowy-512kb cdm-sekwencyjny-1000mb HDTune_Benchmark_________TS128GSSD370

Jak widać, wartości odczytu pokrywają się z tym co deklaruje producent. W przypadku zapisu jest dużo gorzej, ale nadal oferuje o wiele większy komfort pracy z komputerem, niż talerzowy dysk.

Podsumowanie

Testy dysku SSD Transcend SSD370 przede wszystkim pozwoliły mi zobaczyć, że z tego mojego komputera jeszcze coś będzie, wystarczy tylko pożegnać się z klasycznym dyskiem i pójść z duchem czasu. Jak to jednak zwykle bywa, ciężko też zamienić nośnik o pojemności 750 GB na coś pokroju 128 GB, bo taki właśnie model testowałem. Najważniejsze rzeczy pewnie bym i zmieścił, ale na dłuższą metę w moim przypadku wymagałoby to wielu wyrzeczeń i korzystania z komputera w stylu: ok, pograłem sobie tydzień w grę X, teraz będę grał w Y więc trzeba coś usuwać.

Myślę, że 256 GB byłoby o wiele bardziej praktycznym rozwiązaniem, ale i niestety droższym. W chwili publikacji tego tekstu wersja 128 GB kosztuje 245 złotych, dwa razy większa pojemność to wydatek rzędu 390 zł. Fakt, że to przyspieszenie, jakie oferuje SSD jest warte tej kwoty.

Nie podobało mi się jedynie to, że producent umieścił pięknie wyglądającą tabelkę z prędkościami odczytu i zapisu, dodając małą czcionką adnotację, że dotyczy to wersji 1 TB. Poza tym, polecam bardzo gorąco dysk Transcend SSD370 w każdej wersji pojemnościowej.

Opublikuj komentarz